1. Jantro
2. Czas
3. Buty
4. My dziś
5. Ze szpitala na cmentarz
6. Nierówno wyrośnięty
7. Gocław
8. Zapach przeszłości
9. Nie ma powrotu
10. Przychodzą bez zapowiedzi
11. Dano nam
12. Mieć z kim czy mieć za co
13. Jestem kaleki
14. Nie wiesz, że tykasz
15. Tak jak ty feat. MANIEK
16. Pewnik
17. Żyj i pozwól żyć
Chociaż Jan Kangur nagrywa od wielu lat na warszawskim Gocławiu, przyznam, że jego ksywa, choć obiła mi się gdzieś o oko, nie wywoływała we mnie żadnych uczuć, bo nie jestem pewien, czy kiedykolwiek wcześniej go słyszałem. Niedawno wydał on swoje debiutanckie solo, które wpadło mi w łapska do oceny.
Kangur sam sobie jest sterem i żeglarzem. Oznacza to przede wszystkim, że to jego produkcje znajdują się na tym materiale. To dobre, ale i źle zarazem. Dobrze, bo jako producent, doskonale zna rappera i wie, co ten drugi lubi. Rapper zaś świetnie rozumie się z bitmejkerem i bierze tylko to, co chce - porozumienie bez słów. Chyba, że Kangur ma rozdwojenie jaźni. Źle, bo choć te podkłady nie są złe, to brakuje im nieco do bycia naprawdę dobrymi. Choć materiał zaczyna się od mocnego, syntetycznego wejścia, po którym spodziewałem się nieco eksperymentalnych jazd, to już niedługo potem poziom sie wyrównał. Weszły klasyczne, hardkorowe podkłady i pomimo, że Kangur dobiera często fajne sample z mało oczywistych rzeczy, to brakuje mu chyba nieco polotu w składaniu traków. Te bity się toczą, płyną sobie i... niewiele się dzieje. Tak, 'Nierówno wyrośnięty' ma świetny podkład, ale to zasługa genialnie wyciągniętego sampla. Reszta jest w całości nieco męcząca i jednostajna. I może nawet każdy kawałek z osobna jest niezły, to wszystkie razem po prostu zlewają się w jeden, długi numer. Zwyczajnie brakuje to takich rzeczy, jak to syntetyczne wejście, oparty na dęciakach 'Nierówno wyrośnięty', czy obdarzony dziwaczną perkusją i ciekawą linia melodyczną 'Nie wiesz, że tykasz'.
Kangur rapper jest taki sam, jak Kangur producent. Kiedy go słuchasz, to jest naprawdę ok. Tak, parę razy wywalił się na werblu i nie ogarnął werbla, ale to nie jest aż tak częste, żeby go dyskwalifikowało. Nie, Kangur ma fajne pomysły na kawałki i niezłe teksty. Spotkanie z nim to taki spacer z koleżką przez Gocław. Kangur ma bystre oko, które obserwuje otoczenie, umie też opowiadać o emocjach, życiu i umieraniu, swoich przywarach. Jak się jednak domyślacie, jest tu jedno ale. Rapper leci sobie jak werbel: tra-ta-ta-ta, tra-ta-ta-ta-ta.... I tak przez siedemdziesiąt parę minut. Refreny? Identyczne ze zwrotkami, tylko krótsze. Goście? nie ma, Maniek, który wpisany jest na traklistę, nie dał tam chyba nawet słowa - przynajmniej ja nie umiałem dostrzec. Jest bardzo monotonnie, po kwadransie byłem już zmęczony długością zwrotek i kawałków, które wreszcie zlewają się w jedno, długaśne nagranie.
Temu materiałowi zdecydowanie brakuje urozmaicenia i czegoś, co sprawi, że człowiek będzie tego słuchał chętnie. Refreny? Skrecze? Krótsze zwrotki? Goście? Bardziej kombinowane podkłady? Nie wiem. Kangur ma sporo do powiedzenia i na pewno brzmiałby dużo lepiej, gdyby te traki jakoś sensownie poskładać.
OCENA: 3+\6
Siema, dzięki za reckę!
OdpowiedzUsuńWkradł się mały błąd: po groźbach ze strony prawnika Pani D.Grechuty kawałek z Mankiem wyleciał z płyty, gdyż wykorzystano w nim wokal śp. Marka Grechuty. Remix pojawi się na drugim materiale. Zamiast tego na płycie są "Złe wiadomości" (tak też jest w paczce, którą Ci wysłałem).
Mniej więcej takiej recenzji się spodziewałem, choć w duchu, obawiałem się, że będzie gorzej :) Wiem, że jest przyciężkawo, że zbyt dużo ględzenia, za mało przebojowości. Staram się na drugim materiale to zmienić, będą kobiece wokalizy, goście na majku, może coś jeszcze. Ale skrecze tu były! (tracki 2, 4 7 i 12) Swoją drogą ciekaw jestem, jak wg ciebie wypadły.
Piąteczka!
++!
OdpowiedzUsuńNieźle!