1. Cel
2. Dziwne miasto
3. Karty na stół feat. TOMIKO, ANIA KANDEGER
4. 300 km/h feat. ŁYSOL, ANIA KANDEGER
5. Przegrana sprawa feat. SATYR
6. Treść, treść, rym feat. ANIA KANDEGER
7. Coś się kończy, coś się zaczyna feat. ANIA KANDEGER
8. Czarna torba feat. FU
9. Tak jak chcesz feat. PYSKATY, ANIA KANDEGER
10. Mam ten stan
11. Jeszcze mamy ten czas feat. ANIA KANDEGER
12. Przemoc
13. Pokora feat. ANIA KANDEGER
14. Wódka feat. ANIA KANDEGER
15. Nie powiem ci jak żyć feat. SOKÓŁ
Parzel - znany w podziemiu dość twardo i hardkorowo brzmiący raper z SSDI połączył swe siły z Siwersem, producentem z warszawskiego Targówka, znanego chociażby ze współpracy z Tomikiem, czy produkcji dla Bez Cenzury. Projekt miał być wybuchowy: mocne bity Siwersa i ostry, uliczny rap Parzela.
Siwers robi nowoczesny rap, który raczej rozumiem jako 'uliczny'. Oznacza to, że stanowi idealne tło dla miejskich opowiastek z ławki, spod sklepu, czy osiedla. Mocne bity z niepokojącymi dźwiękami i cykającymi szybciej lub wolniej hajhetami. Nie ma wielu sampli, nie ma katów - są klawisze, plastikowe perkusje i generalna syntetyzacja brzmienia. Nie brzmi to bardzo strasznie, tak wygląda nowoczesny hip hop: albo się pogodzisz z tym i zaakceptujesz albo nie słuchasz takich rzeczy. Krótka piłka.
Parzel to nie jest ten emce, którego flow zwali Cię z nóg. Prędzej sam się obali, bo potknięcia na bicie zdarzają mu się dosyć często. Nie zmienia to faktu, że w sferze tekstowej jest nieco lepiej, zwłaszcza przy okazji storytelingów i innych ulicznych opowiastek. To historie ze śmierdzących wódą praskich blokowisk, gdzie beznadzieja łączy się z rozpaczą - całkiem mało Parzel pozostawił tu miejsca na optymizm. O rymowaniu Siwersa też wiele ciepłych słów nie da się powiedzieć, bo stylistycznie sporo brakuje - ale jak mówi refren jednego z kawałków 'treść, treść, rym' - czyli przekaz ponad wszystko. I jeszcze jedna rzecz - w zasadzie przyszło mi do głowy, że płyta powinna mieć podtytuł 'introducing Ania Kandeger', bo wokalistka pojawia się na majku w większej ilości kawałków niż Siwers :) Zatem nie uznajmy jej za gościa, tylko szarą eminencję mikrofonu. A co do wspomnianych gości, to większość przeszła mi zupełnie niezauważenie. Poza Fu, którego zrozumiałem pierwszy raz od wieków, choć i tak nic to nie wniosło, oraz Sokół, wybijający się ponad poziom płyty, choć do jego najlepszych wersów też trochę brakuje.
Podsumowując, spodziewałem się słabszej płyty, ale dostałem porządny album prosto z ulicy. Nie to, żebym jakoś szczególnie potrzebował i oczekiwał płyt ulicznych, ale ta akurat jest całkiem całkiem. Pomimo nie najlepszego rymowania Parzela i gości oraz syntetycznego brzmienia bitów.
OCENA: 4-\6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz