1. Testamentum
2. Wiosna idzie
3. Ruch feat. ŻUSTO
4. Przemijanie
5. Nieistotne
6. Spalone marzenia
7. Serce
8. Wspomnienie
9. W razie czego
10. Zwieńczenie
To już trzeci album Lotara, wprawdzie nagrany pod koniec roku ubiegłego, ale wypuszczony w 2013. Ma to być opowieść o życiu i świecie Lotara, nagrana z pomocą Royal Kat studio i jego szefa, Żusto.
Muzyka na płytce to klasyczny hip hop, wzięty od uznanych producentów, jak Udar, czy Żusto, ale i od mniej znanych producentów: Beat Engine, KZN, czy ML Productions. Główną rolę grają tu tłuste sample, które są całkiem fajnie wygrzebane z czeluści krejtsów i zawinięte na werblach. Bity są zwyczajnie przyjemne i kiwają głową - całkiem przyjemna przejażdżka w stronę korzeni. Zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę skrecze, czynione przez Żusto.
Lotar za to nie brzmi przyjemnie. Ma styl taki trochę 'underground NY '93' - chropowaty wokal, podzielone słowa, którymi uderza w słuchacza. Flow nie jest płynny, tylko porwany, Lotar warczy i charcze i choć czasem pasuje to do charakteru kawałka, często jednak zupełnie nie przystaje i przeszkadza (weźmy 'Wiosna idzie' - wściekłe powarkiwania o kwitnących kwiatkach - farsa). Jednym z takich trafionych traków jest numer 'Spalone marzenia', oparte o loop pianina, ale i 'Wspomnienie'. A reszta? Różnie bywa. 'Ruch' mógłby być dobry, gdyby nie... Lotar, bo Żusto zrobił swoje całkiem nieźle. W ogóle gospodarz ma tak kłujący styl, że na pewno wszystkim się nie spodoba - ale z tego co się orientuję, ma grono swoich fanów, więc jak mniemam, będzie działał dla wąskiej grupy odbiorców, którym odpowiada tego typu hardkor.
Cóż, dwa dobre kawałki na 10 to trochę za mało. Ale to nie istotne. Lotar wypełnia jakąś tam lukę na scenie, jest oryginalny i po prostu robi swoje. Na pewno znajdą się osoby, którym się ten album spodoba. Fakt, że nie trafi w podsumowaniach roku do czołówki, ale da radę. Można sprawdzić bez większego bólu.
OCENA: 3\6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz