1. Chodź ze mną
2. Nie płacz feat. PEERZET, DJ PROX
3. Przestań już się bać
4. Buduję dla nas dom feat. ZBUKU, RAFAŁ MAKAREJCZUK
5. Wiem, że byś chciał zatrzymać mnie feat. SUPA SKILLZ
6. Gra o tron (Wszystkie oczy na mnie)
7. Blask spadających gwiazd feat. SHOTU, BONSON, CZŁOWIEŃ, BEZCZEL
8. Nie chcę tu już być feat. HAJU, HARY
9. Mors Indecepta
10. Święcona wóda feat. RAFAŁ MAKAREJCZUK
11. Boże prowadź feat. WROCŁAW GOSPEL CHOIR
12. Miasto grzechu feat. BLUE, HARY
'Genesis', pierwszy nielegal Paciwo, narobił szumu w podziemiu i wiele osób zaczęło oczekiwać, że niebawem pojawi się jego legal w sklepach. Trochę czasu upłynęło i album jest - czy aby nie za dużo tych lat minęło? No i jeszcze ta okładka - co ta maskarada ma na celu? Zwrócić uwagę tych, którzy zdążyli zapomnieć o rapperze? Zasugerować horror core? No cóż, należy sprawdzić, c'nie?
W tym duecie to naturalnie Rocket Beats jest osobą, która wzięła na siebie brzmienie płyty, choć w kilku trakach Paciwo sekunduje producentowi, współtworząc część muzyki. Powstała tu muzyka mało odkrywcza, acz bujająca głową, dość rzemieślnicza. Klasyczne podkłady, które zrobione są z przytupem - nie ma tu żadnych zwalniaczy, tempo nakręcane jest każdym kawałkiem, wychodzą z tego takie nowojorskie headbangery. Parę patentów, szczerze mówiąc, kazało mi się jednak zastanowić nad tym, czy te bity są naprawdę dobre. Pomijam nieco chybioną końcówkę 'Nie płacz' z Axl Rose'm, ale są tu również pewne sample, czy pomysły, które niekoniecznie pasują do całości, a co najmniej brzmią dziwacznie: orientalne sample, przejścia bitu ni stąd ni zowąd - przez co emce wydaje się wypadać z podkładu... Muzyka jest na płycie w miarę ok, choć nie wszystko wychodzi ponad poprzeczkę - większość ginie w szarzyźnie.
Niestety, po siedmiu latach Paciwo brzmi zupełnie beznamiętnie. Dawno nie słyszałem tak nieciekawego rappera. Ma przygaszony, lekko zdarty wokal, jakby gardło nie dawało rady krzyczeć z taką pasją, jaką Paciwo sobie wymyślił. Słychać, że rapper się męczy - tak samo, jak słuchacz zresztą. I pomimo, że Paciwo twierdzi, że leci 'po hajs i fejm', a 'SS to logo Supa Skills' (swoją drogą mało szczęśliwy zbieg okoliczności...), to nie będzie z tego ani fejmu, ani hajsu, a skills na pewno nie są supa, ale tyle-o-ile. Ale to wszystko da się przejść - najgorsze według mnie jest tu milion zapożyczeń lirycznych, aby nie powiedzieć wprost, że Pewuo zajebał poszczególne wersy. Molesta (to o Taj Mahal), 2Pac (Wszystkie oczy na mnie), czy dziesiątki wtórnych i zwyczajnie słabych hasztagów, to wybija na wierzch bardziej, niż cała reszta bragga wersów, które nie mają większego pokrycia w rzeczywistości. Wyraźnie widać przeciętność Paciwa, kiedy wchodzą na majki goście: nie ma ani jednego słabszego występu, niż samego autora. Nawet Zbuku. Ani pancze, ani wspomniane bragga, ani chlanie, ani horrorowe kory (jednak jeden się trafił!) - wszystko to, miałem cały czas wrażenie, już było i już słyszałem. Na plus wypadają goście, a między nimi na pewno Wrocław Gospel Choir - świetny pomysł.
Gdyby nie to, że ta płyta jest wtórna jak Kevin Sam w Domu na święta, byłaby ona w miarę. Ale niestety, to wszystko już było, kretyńskie przechwałki Paciwa (te o rapowaniu, chlaniu itp.) są żenujące i w zasadzie można powiedzieć, że okładka zdradza wszystko: tak samo, jak pomysł na nią jest zdarty skądinąd, tak patenty na rap również. Jebana kalkomania.
OCENA: 2\6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz