poniedziałek, 24 listopada 2014

ROZBÓJNIK ALIBABA - BAL MATURALNY

Step 2014

CD1:
1. Intro
2. Ty & Ja feat. RDW, AICHA
3. Zakazany Owoc feat. BEZCZEL
4. Przyjaciel   feat. WILKU WDZ, MARTA
5. Nie Ma Mnie   feat. BONSON
6. Nie Możemy Być    feat. BEERES, SULIN, AICHA, ASTEYA
7. Magnes   feat. BORIXON
8. To Nie Koniec Świata   feat. LADY PANK, PEJA
9. Dożylnie   feat. ONAR
10. Młodość   feat. PIH, PAWEŁ KUKIZ
11. Wszyscy Jesteśmy Chrystusami   feat. KOBRA
12. Zbyt Wiele    feat. KRZYSZTOF CUGOWSKI, VNM

CD2:
1. Sezamie Otwórz Się   feat. LUKASYNO
2. Amerykański Sen   feat. JURAS, KAEN
3. W Głowie Swej   feat. BAS TAJPAN
4. Uciec Stąd   feat. SOBOTA
5. Zosia   feat. CHADA, KROOLIK UNDERWOOD
6. Maski   feat. HZOP
7. Dzisiaj Mamy Siłę   feat. PALUCH
8. Proch i Pył   feat. DIOX
9. Byliśmi   feat. MIUOSH
10. W Sieci    feat. PONO, KAZAN, LAURA
11. Miłość & Nienawiść   feat. FU, AICHA
12. Złoty Strzał   feat. HUDY HZD
13. To Jest Już Koniec

    Czegoś takiego jeszcze nie było. Rozbójnik Alibaba, czyli Robert M, nawiązał współpracę z Janem Borysewiczem z Lady Pank, którzy... zaprosili na płytę rapperów. Cholernie karkołomne. A do tego dwupłytowe. Pomyślałem sobie, że to może być coś naprawdę konkretnego i oryginalnego, ale równie dobrze zbyt łatwo jetu tu coś spieprzyć. I tu obawiałbym się wyjątkowo nie o rapperów (choć niektóre ksywy mam zaszeregowane na marginesie akceptacji), co o muzykę i połączenie Roberta z Borysewiczem.
    Podstawę muzyczną tworzą tu podkłady Roberta M, będące mieszaniną różnych nowoczesnych stylów, ogólnie pojętych pod szyldem brzmień klubowych. To te wszelkie njuskule, trapy, srapy, ambienty, popy i chuj wi co jeszcze. Ciężko tu jednoznacznie określić typ muzyki, ale musimy mieć w pamięci, że Robert NIE jest producentem hip hopowym. Dlatego te syntetyczne dźwięki będą różniły się od tego, do czego przyzwyczajają nas Sherlock, Foux, czy Bob Air. Owszem, dominują syntezatory, perkusje są, bądź ich nie ma, czasem bardziej bumbapowe, czasem zupełnie popowe, czasem trapowe. Zaskakują trochę kawałki z mocnym akcentem new romantic ('Nie ma mnie' z Bonsonem, 'Maski', czy 'Amerykański sen'), który zamiast wybiegać w przyszłość, cofają nas do lat '80. Całość spaja jakby z innego świata Jan Borysewicz ze swoją elektryczną gitarą, która jednak objawia się głównie na początku\końcu numeru albo w refrenie. Choć zdarzają się takie funkowo-bluesowe numery, jak 'W głowie swej', gdzie te gitarki robią fantastyczny klimat albo nawet nieco orientalny 'Złoty strzał'. Jest nietuzinkowo, ciekawie, choć nie wszystkie podkłady mi weszły bezboleśnie. Czasami jest tu zbyt duża zamuła, ale nie będę narzekał, bo tych fajnych momentów jest sporo.     
    Mamy tu do czynienia z dwoma typami wokalistów. Ta liczniejsza to naturalnie rapperzy, ale oprócz nich są tu przecież wokalistki, a także nasze poprockowe gwiazdy. Ci pierwsi, zresztą zgodnie z oczekiwaniami, wypadli bardzo różnie. Z uwagi na mnogość gości rapujących, skupmy się na tych, o których warto gadać. A zatem zaskakująco porządnie wypada tu Wilku, świetnie jedzie Bonson na tym bicie jak z atari, zdziwił mnie Borixon ze swoimi dobrymi i przemyślanymi wersami, a także Kobra w jednym z lepszych kawałków. Jednak to duet Cugowskiego z VNM niszczy system i kończy pierwszy cedek wybornym akcentem. To swoiste preludium, bo druga płyta zaczyna się od tych mocniejszych akcentów: coraz lepszy Lukasyno, niczego sobie Kaen, Bas Tajpan, który bangla głównie dlatego, że bit jest super, ale niech ma. Dobrze ogarnia te gitary Sobota, a honor oddać muszę HZOPowi, którego zazwyczaj nie mogę słuchać, ale tutaj naprawdę się postarał. Poziom trzyma Paluch, Diox dał niezgorszy, ale dość typowy dla siebie klubowy storytelling, a Hudy wjeżdża ostro i ulicznie, ale na poziomie. Jeśli chodzi zaś o wokalistów, to naprawdę dobrze wypadają znane z X-Factor Aicha & Asteya, których głosy mają kolosalny wajb i brzmią wybornie. Lady Pank mnie rozczarowali, bo w duecie z Peją wyszli mocno nijako i płasko. To już lepiej brzmi refren Kukiza z Pihem. O Krzysztofie Cugowskim już wspomniałem - ten papier ścierny w głosie wywołuje dreszcze na tym podkładzie z wersami VNM.   
      W sumie to ciekawy album. Fajny pomysł, aby dla rapperów skompilować rocka z muzyką elektroniczną. Nie zawsze wychodzi to wybitnie, czasem zamula, ale znajdzie się na tych dwóch płytach materiału na bardzo dobrą JEDNĄ cd. Jak zwykle przedobrzyli, ale wcale nie tak bardzo, żeby narzekać. Coś innego, świeżego - każdy wybierze sobie to, co mu odpowiada. I dobrze. Czy oznacza to, że hip hop jest wreszcie na tyle szanowanym w Polsce gatunkiem, że nikt nie waha się, aby współpracować z wykonawcami? Czy o to nam chodziło? Tu każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Jeśli odpowiedź jest tak na pierwsze i nie na drugie, nie zabieraj się za ten album.

OCENA: 4-\6


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz