1. Intro
2. Lokalny patriota
3. Sztuka
4. Walka feat. CUBE
5. 5 gwiazd feat. MAZ, KOŃ, JENDRAS
6. Ważne są tylko te dni feat. CUBE
7. Konkret feat. NAHUEL BREAKER
8. Wybory feat. ANIA MOMO OŁDAK
9. K.A.C - Kumple Alko Codzień
10. Nie lubię feat. ANTONIO
11. Łyk powietrza feat. NAHUEL BREAKER, MAD MAJK
12. Bragga jest we mnie feat. WEKSON
13. Co Ty k... wiesz o rapie feat. KOŃ, JENDRAS, JUNIOR JNR
14. Koszmar feat. NAHUEL BREAKER
15. Bez spiny feat. KOŃ
16. Ssij to! feat. KOŃ
17. Outro
Rapu Wschodnia Strona, czyli RWS - nazwa nieco patetyczna, ale to przecież tylko nazwa. Kryje się za nią dwóch rapperów: PJK i Kaczor, którzy w Warszawie połączyli swoje siły, odstawiając swoje lokalne, hrubieszowskie składy macierzyste na bok. Właśnie wypuszczają swój drugi materiał, który ma za zadanie położyć Hrubieszów na rapowej mapie Polski.
Mamy tu całą paletę producentów, w zasadzie w połowie albumu co bit, to ktoś inny, bitmejkerzy powtarzają się sporadycznie. Ten podstawowy, który zrobił tu najwięcej, to Bedziu. Potrafi on zrobić podkłady klasyczne, z wokalistką na refrenie (Wybory), czy w ogóle jazzowy (Bez spiny), ale również mocno plastikowe i wręcz klubowe podkłady - taki 'Konkret' jednakże bardzo mu się udał - nie dość, że orientalny sampel urywa łeb, to jeszcze jest ten bit tak poskładany, że tylko pląsać. Poza nim jest tu jeszcze Popis ze skrzypcami na wejście, Jendras (mocno etniczny, bardzo fajny 'Lokalny patriota', czy klasyczny 'Nie lubię'), Pink Beats, Cube (nowocześniejszy, chyba z trąbami z Missy Elliott), Teoem (dość klasyczny, z prowadzącym samplem gitary basowej), Esej (funkowo-jazzujący 'KAC'). Zatem spory rozstrzał, ale wszystko jest spójne, słychać wyraźnie, że rapperzy wybrali skrupulatnie to, co im sie podoba i na czym mogą pohulać.
Nieco zachrypnięte gardła wypluwają swoje wersy z pasją, tu nie ma udawania, 'to jest sztuka z podziemia': szczera i z serca. Może i rapperzy nie należą do czołówki, ale daleko im również do dna. Są silni, potrafią świetnie nawinąć, popłynąć z bitami i teksty ogólnie dają radę przynieść satysfakcję ze słuchania. Owszem, zdarzyły się wpadki, bo nie jestem pewien, jak odnieść się do poniższego wjazdu: 'ci wielcy hip hopowcy, rapperzy, bezbronni mali chłopcy, to ja jestem Trynkiewicz [...] zawsze kiedy wejdę, frajerzy czują jakby w nich wchodził Łysy z Brazzers'. Z jednej strony dość... wysublimowany pancz, z drugiej wywołuje pewien niesmak. Ale ogólnie, to stricte hip hopowa zajawka, taki świeży powrót do korzeni. Zaskakują również goście, z których każdy to pełnoprawny zawodnik w tej grze. Raz, że chyba po raz pierwszy w życiu ktoś w Polsce nagrał kawałki z kimś z Hiszpanii - wprawdzie wydaje mi się, że Nahuel mieszka w Polsce, ale to przecież Hiszpan z Ibizy. Przyznam, że pozostałe ksywki nic mi nie mówiły, ale pozytywnie pokazał się Mad Majk ze swoim 'mad stylem', nieźle lata po bitach Cube, czy Koń. Trochę z gorszej strony daje się poznać Wekson, ale on też ujdzie w tłoku.
No, no, nie spodziewałem się po nieznanych mi zupełnie kolesiach tak świeżego materiału. Niby klasycznie, ale z jajem. Niby nowocześnie, ale z wyczuciem. Brak tu słabych momentów, brak wypełniaczy, choć materiał nie jest krótki. Na pewno mogę ten album polecić, bo u mnie to leci od jakiegoś czasu i nie chce wylecieć...
OCENA: 5\6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz