niedziela, 8 marca 2015

ŚLIWA - CHŁOPAK Z SĄSIEDZTWA

RPS 2015

CD 1

1. Flashback Intro
2. Łatwo Upaść, Trudniej Wstać
3. Kumple
4. Ten Się Śmieje, Kto Się Śmieje Ostatni
5. Muszę Cię Poznać
6. Miewam Sny
7. Chcę Ci Pomóc   feat. PALUCH
8. Mentalność Singla    feat. GANDZIOR
9. W Poszukiwaniu Szczęścia
10. Aż Chcę Się Żyć    feat. FISHER, RPS
11. Od Zera Do Bohatera

CD 2

1. Nie Daj Się   
2. Milion Możliwości    feat. GZ, FISHER   
3. Boisz Się Lustra
4. Skrzywdzona
5. Dzieciak Widzi Dzieciak Słyszy  
6. Co By Się Nie Działo    feat. BANDURA
7. Haza   
8. Nie Igram Z Losem
9. Bezlitosny Los
10. Czy Zapłaczesz Po Mej Śmierci    feat. JANO, AK 47
11. Miewam Sny (G-RMX)    


    Śliwa się wyrobił. Przestał brzmieć jak tania kopia Pei i choć wyraźnie słychać, skąd się wziął, to przecież pamiętajmy, że Rychu jest jego mentorem, więc skąd miał Śliwa czerpać inspirację, jak nie od guru z sąsiedztwa? To drugi album poznaniaka, tym razem podwójny. Mam swoje zdanie na temat podwójnych albumów, zazwyczaj to kretyński pomysł i z tego co pamiętam ledwie Wu Tang i 2Pac (ale tylko 'All Eyez On Me'), a no i DJ Kheops z Francji, dźwignęli temat. W Polsce to tylko wpadki, więc w zestawieniu z tytułem tanim jak pudełko zapałek - zacząłem mieć obawy...
    Praktycznie całość wyszła spod rąk producenta o imieniu Lema - dosłownie sześć traków pochodzi skądinąd. Lema wprowadza dość klasyczny klimat, gdzie posamplowane loopy często ozdabiają skrecze DJ Decksa, DJ Danka i DJ Fidel Kostro. To zdecydowanie jazda z końca lat '90, producent czasem wybiega brzmieniowo nieco w XXI wiek, ale bardzo nieśmiało. Pomimo kilku bitów od innych osób, wszystko jest bardzo spójne, bo przecież Hirass, Shatansky, czy GZ (no, ten akurat przyniósł bujający i regałowy 'Milion możliwości') również pozostają pod wpływem Złotej Ery i okolic. To takie bity, których da się posłuchać, ale umykają gdzieś w tło. Są ok, fajnie pokiwać głową, ale najlepiej sprawdza się to jako tło do innych czynności. Nie ma tu bangerów, które wyrwą cię z butów, ale brak również wpadek. Wszystko płynie równo i mało innowacyjnie. 
    Rapper przestał już przypominać brata bliźniaka Ryszarda, ale i tak brak mu charyzmy tego pierwszego i za Śliwą raczej nie pójdą takie tłumy, jak za Peją (niezależnie, w jakim wieku są to tłumy, c'nie?). Śliwa to porządny rapper, potrafi nawinąć, przyspieszyć, zrobić refren - ogólnie sprawny rzemieślnik. Ale jak to z rzemieślnikami bywa, robią swoją robotę dobrze, ale rzadko zdarzają się im przebłyski geniuszu. Tak jest i ze Śliwą, bo choć słuchasz go jak kolesia z bloku obok, wiesz, o czym on mówi, bo znasz to w większości z autopsji, ale czy to jest aż tak genialne, jak opiewały zapowiedzi? Hmmm. Śliwę wspiera kilku kolesi, ale tak naprawdę nie jestem pewny, czy ktokolwiek z nich jest tu potrzebny, nawet Peja. Mogę wyróżnić chyba tylko dwóch gości: naturalnie AK 47, który zjada wszystkich, włącznie z Peją, czy Śliwą, oraz GZ, którego wokal wybija się spomiędzy podobnych stylistyk. Na drugim biegunie tkwi Bandura - zdecydowanie najsłabszy w tej sytuacji.
    Takie rzeczy. Tytuł idealnie obrazuje treść albumu - to takie historyjki chłopaka z sąsiedztwa. To jedna z tych płyt, które tworzą tłum na scenie. Nie jest zła, nie jest dobra. Ot, średniak ze środkowej półki. W drugiej lidze odnajduje się to doskonale - będą fani, będą hejterzy, i to pół na pół. Beznamiętne.

OCENA: 3+\6 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz