1. Intro
2. Frankenstein
3. Loco Tranquilo
4. Country Boy
5. Ahooj
6. Skit 1
7. Ręce
8. Taki Jaki Jestem feat. BUKA
9. Skit 2
10. Szybko nie przestanę
11. Mam nadzieje że istnieje Eden
12. High feat. KUBA KNAP
13. Tarantula
14. Alladyn
15. Skit 3
16. Nevermind
17. Jak Hammurabi
18. Szekspir
19. Gautama
To już czwarty legalny album Vixena, który ma dość szczególny status na naszej scenie. Niby każdy docenia jego rapsy, niby dają mu propsy, niby jego płyty są całkiem porządne, ale kiedy przyjdzie do wymienienia ulubionych rapperów, czy ulubionych płyt z danego roku, to ile osób wskaże Vixena? Nikt? No właśnie.
Vixen jest w połowie producentem - dlatego, jak zwykle, jego album jest produkowany przez niego właśnie. Nie cały, ale większość. Na potrzeby swojej nowej płyty stworzył on bardzo mocne podkłady, oparte na agresywnych samplach, z bardzo ciężkimi perkusjami - jedzie to przez łeb jak ciężki sprzęt Komat'su, taki nieco unowocześniony M.O.P. Vixen stara się zachować klimat klasyczny, bo, jak sam mówi, 'sram na trapy'. Czasem te hardkory idą w kierunku swoistego country core (weź patrz na 'Ahooj'), bo Vixen lubi wyciągać gitary i siekać nimi energetyczne bomby - bardzo wyjątkowe na tle reszty płyt sceny. Jeszcze wyraźniej słychać to w zestawieniu z dość delikatnym i może regującym kawałkiem Maciosa, który choć również ma gitarę w instrumentarium, jest jednak zupełnie inny. Podobnie jest z bitem Nalefa (Eden), Zbyla i Snake'a, który dał z kolei fajny i jazzujący bit, taki nieco orkiestralny. Całość muzyki jest naprawdę fajna i nakręcająca klimat. Do tego jeszcze za talerzami ląduje DJ Bulb i kiwasz głową, kiwasz.
W zasadzie to album koncepcyjny - Vixen stworzył Frankensteina, który z jednej strony jest tranquilo (spokojny), ale z drugiej ma napady szaleństwa (loco). Nie do końca Vixen trzyma się pomysłu, bo nie ma tu spokojnych numerów, poza 'High' z Kubą Knapem. Cała reszta kipi energią - i bardzo dobrze się dzieje. Bo oto Vixen dopracował swoje i tak niezłe flow do perfekcji, a teksty walą wielokrotnymi rymami, panczami i hasztagami, które trzeba sobie poskładać, żeby zajarzyć o co chodzi, #Nikola Tesla. A propos wynalazcy: 'Mam obłęd w oczach, niweluję błędy \ Robię rap obłędny, czyli bieg na pętli \ Na bok sentymenty, mam patenty różne \ Elementy scalam w jeden elementarz \ Nie pamiętasz mnie, ale czerpiesz ze mnie #Nikola Tesla \ Choć nikt już o nas nie pamięta to zrobię tu odwrotny prąd \ Ziom, wygram to nawet jak przegram \ Pa, pa, pa, patrz double KO! \ Nawet jak leże na deskach serce bije w rytm #Gedz'. No i tak się toczy, bo Vixen ograniczył życiowe rozkminki na rzecz panczy i rymów bitewnych i idzie mu to znakomicie. Rzadko wyciągam jakieś niezłe rymy dłuższe niż dwa wersy, ale tu można cytować do upadłego: 'Jebany charakter mam taki, że lubię kiedy czujesz mnie #Armani \ Pojebany jestem i to wiem na pewno, wchodzę na kurwie #Jenna Jameson \ Kto po nas posprząta? All eyes on me kiedyś na boiskach \ Chociaż świat tamten nie żyje, to wchodzę 2pacem jak Gortat \ Polski młot 2, to jak Teksańska Masakra \ Tamten typ nie żyje i był zoofilem, to prawda \ Nie kazałem go rżnąć na pół pile, sama na to wpadła'. No i to, co chłopak zrobił z 'Ahooj', snując rybacką, wręcz szantową opowieść, podsumowaną w refrenie 'Ahooj z tym wszystkim' - to majstersztyk gry słownej. Podobnie, choć mniej odkrywczy jest pomysł z Alladynem i dżinem - sorry, ginem. I Vixen w zasadzie ogarnia całość sam, bo są tu tylko średni Buka i Kuba Knap - dobry jak zwykle, ale też nie błyszczący na tle Vixena.
Oj, wyrobił się vixen, wyrobił. Więc jeśli nie teraz to kiedy? Kiedy rzesze docenią tego 'country boy'a', który bez kompleksów wjeżdża na imprezę i ją przejmuje? Świetny album, bo rapper jest jak wino - lepszy z płyty na płytę, a ta jest jego najlepszym wejściem jak do tej pory. Aż się boję kolejnej produkcji..
OCENA: 5\6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz