piątek, 15 sierpnia 2014

DETOX - NOWY POCZĄTEK

nielegal 2014

1. Intro
2. Konsekwencja i wiara
3. Biją w dzwony
4. Absulotum dominium
5. Bit, noc, długopis, kartka   feat. SPLO
6. Warto postawić na swoim
7. Chcą nas złamać   feat. OKAZ NNP
8. Chcę tu przetrwać
9. Punchgun  
10. Diablo
11. Braggamafia   feat. JESIOŁ, FINEZ
12. Hajs, dragi, kurwy   feat. MARIOBOSS MBS
13. Świat zwariował w 18 lat
14. Szukając siebie
15. Moje wersy   feat. IJON, SBO
16. Sam przeciwko wszystkim
17. W zgodzie ze swoim sumieniem

    Nie do końca wiedziałem, kim jest Detox, ale okazało się szybko, że to reprezentant Rzeszowa, obecny od paru lat na lokalnej scenie. Jak na typa znikąd, nieco zdziwiła mnie lista producentów, wśród których znalazło się kilku nieźle opłacanych, że tak to obcesowo ujmę.
    Coś w tym musi być, jeśli najwięcej muzy zrobili tu DNA i NWS. Dołącza do nich coraz bardziej znana producentka Kamska, a pozostałe rzeczy dali Badger, Pietz i Marik - mało znani, lokalni bitmejkerzy. Po ksywkach można by wnioskować, że to płyta typowo uliczna, ale nie. Tu chodzi o coś zupełnie innego, nawet, jeśli podkłady gniotą swoim ciężarem. Nawet Kamska oparła się swojej kobiecej, delikatnej naturze i sprawiła bity o potężnym jebnięciu, oparte na monumentalnych samplach, które w takim 'Absolutum dominium' brzmią niczym szatańskie wersety. DNA jest tu najbardziej doświadczony i w sumie chyba najlepszy, może dlatego, że mało miał szans, żeby coś zjebać: zrobił tylko dreszczowiec 'Biją w dzwony'. Oj dobra, żartuję, DNA robi zajebiste bity zazwyczaj :) NWS występuje tu najobficiej i... jest to bardzo typowy produkt tego bitmejkera. Zwyczajne, uliczne, smętne podkłady, tyle, że może z większym pierdolnięciem - na szczęście Detox sprawia, że to nie są byle wymemłane kawałki. Reszta producentów trzyma atmosferę, dostosowując się do poziomu - lepiej bądź nieco gorzej, ale w sumie nie ma na co narzekać. Na albumie wosk drapie DJ Danek, zatem wiadomo, że skrecze będą na dobrym poziomie - nawet ich tu dość sporo - i doskonale. 
    Detox okazuje się być bardzo sprawny na majku. Nie jest bynajmniej gangsterem, żadna z takich faz. Jednak jest to zdecydowany hardkor z 'miejskiej dżungli' - Detox nie przebiera w słowach i jego bragga jest przesycone miejskim brudem. W zasadzie nie ma tu żadnego konkretnego tematu: przez cały czas są to wersy na zmianę jebiące wacków i wrzucające klimat miejski ciężki. I choć rapper nie ustrzegł się frazesów i banałów, zbyt często chce, żeby marni frajerzy lizali go po jajkach (fetysz jakiś?), ale brzmi ostro i zupełnie na miejscu. Doskonale jego głos i styl współgra z bitami i tworzy naprawdę mocny klimat braggadaccio. Jest tu paru gości wprawdzie, ale są oni zupełnie zbędni, bo Detox przytłacza wszystkich tych lokalnych emce swoim głosem i stylistyką.
     'Jaki przekaz synu? To ma przypierdolić w blok!' - te słowa wydają się mottem tego albumu. Ciężkie brzmienie - bardzo porządne, które Detox tylko wzbogaca. Bo tak sobie pomyślałem, że w sumie całą ścieżkę dźwiękową można by oddać pierwszemu lepszemu ulicznikowi, nie wiem HDS, HZOP, czy inny Druton CBŚ, Pikiel ĄŹŻ albo Rzerdź HÓJ - jednak oni zapewne zjebaliby sprawę z hukiem. A Detox akurat świetnie tu pasuje i to on wzbogaca bity, a nie odwrotnie. Całkiem fajny album, nie spodziewałem się. Hardkor z Rzeszowa ziom. Lubisz mocne rapsy, to weź obadaj.

OCENA: 4\6      


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz