poniedziałek, 20 października 2014

DONDI - HOMETOWN FELLAS #1

HTF 2014

1. Intro
2. Jeśli Tylko
3. Bring Back 2   feat. ZAWIK PTP
4. Braci Się Nie Traci   feat. GROSIK, ZELO PTP, BUCZER PTP
5. Nie Patrzę Wstecz 
6. Ostatnia Nadzieja
7. Wiara    feat. GROSIK 
8. Żaden Z Was 
9. Przeklinam    feat. ZAWIK PTP 
10. HTF4LIFE
11. Outro
12. Młoda Krew (Melobeats RMX)  feat. BONSON, FLINT

    Jakoś ominął mnie ten mikstejp Dondiego - w sumie czekałem na 'Braci Się Nie Traci', ale rodzi się w bólach, zatem powróciłem w czasie do 'Hometown Fellas', żeby sprawdzić ten toruński crunk, czy jak oni tam to nazywają.
    Zgodnie z przewidywaniami, muzyka na tej taśmie, czy to pobrana z różnych źródeł, czy to wyprodukowana przez Pingu bądź Melobeats, jest bardzo nowoczesna, crunkowo-trapowa. To syntetyczne, czasem wręcz minimalistyczne podkłady, które często opierają się jedynie na poszczególnych dźwiękach z syntezatora, zapętlonych na pojedynczych stukach maszyny perkusyjnej. Crunkowe są tu bity głównie od Melobeats, bo one zasypują nas milionami hajhetów, reszta jest bardziej powolna i trapowa - bardziej uboga. Fascynację sceną Memphis słychać tu szczególnie u Melobeats, który nawet sample wokalne wycina z kawałków Three 6 Mafia. Mamy tu zatem pół godziny czegoś dla fanów muzyki spod znaku DJ Paul & Juicy J, tyle, że po polsku.    
    Najbardziej wkurwiające flow w grze? Czy ja wiem? Dondi wcale mnie nie wkurwia, choć może chodzi o to, że jego wersy, wypuszczane nieco z przydechem nie muszą się wszystkim podobać. Ale nie ma tu za bardzo na co narzekać, Dondi ogarnia te często połamane podkłady i przez tyle lat nauczył się lecieć płynnie po tych bitach rodem z Memphis. Teksty również należą do tych z gatunku 'OK', czyli są, co więcej, są dośc porządne, ale nie zwracają za bardzo na siebie uwagi. Takie życiowe przemyślenia, jakich w zasadzie pełno na każdej płycie. Zaproszeni goście raczej robią tu tło, bo reprezentanci PTP nie pokazują tu nic szczególnego - poza Buczerem, który wychodzi na to, że jest o klasę lepszy od kolegów. Z innej nieco bajki wchodzą z młodą krwią Bonson i Flint, którzy prezentują poziom w zasadzie nieosiągalny dla całej reszty tu obecnych - i nie wiem, który napisał lepszą zwrotkę... Chyba Bonson.
    Co ta płyta miała na celu? Przygotować nas na pełnoprawny album? Jako zajawka zachęci fanów, pozostałych nie przekona. A może miała być wielkim hitem? Wątpię, bo nie jest zdecydowanie. Kolejna płyta z toruńskiego nurtu, która nic nie wnosi, ale jest na tyle porządna na swoim poletku, że niech sobie będzie.

OCENA: 3\6


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz