czwartek, 18 czerwca 2015

LENZY - INFINITY EP

Aptaun 2015

1. Together we will live forever
2. Sex
3. Love
4. Hate
5. Skit
6. Forever...?

    Lenzy to już firma na naszej scenie. Wszak produkował dla takich osób, jak Bisz, Pyskaty, Miuosh, czy Solar & Białas. Lenzy to fan nowoczesnych, nieco abstrakcyjnych brzmień. Właśnie wydał krótką, konceptualną i instrumentalną epkę.
    Wczoraj, tak się złożyło, że recenzowałem inną nowoczesną płytę instrumentalną - a jednak diametralnie różną. 'Infinity' nie jest przebojowym materiałem - wręcz przeciwnie. To album bardzo nastrojowy, opowiadający o rodzącym się uczuciu i o burzach, jakie przechodzi związek. Czasem tempo przyspiesza, jak w 'Love', atakując elektronicznym brzęczeniem, by zaraz rozmyć się w melodyjkę gitarową. 'Hate' rzeczywiście obrazuje zawirowanie i mocne uczucia, jest agresywne, pod koniec jest bójka, a brzmi to jak soundtrack do thrillera. Albumik ma swoje lepsze i gorsze momenty - najlepiej jest w środku, podczas starć miłosno-bitewnych, a najsłabiej, kiedy emocje opadają i muzyka po prostu płynie z wolna przez przestrzeń. Jest wtedy usypiająco i nudnawo, ale może ja mam ADHD i nie mogę przejść swobodnie nad takim klimatem. Nikt tu oczywiście nie rymuje, bo do takiej muzyki się po prostu nie da, za dużo skoków tempa, zmian klimatów, niespodziewanych przejść.
    'Infinity' to opowieść o związku dwojga ludzi, którzy przeżywają wzloty i upadki swojego współżycia. Jak już wielokrotnie wspominałem, nie lubię tego typu muzyki, a Lenzy... mnie w tym utwierdza. Poza drobnymi wyjątkami, to nie dla mnie. doceniam klimat i wysiłek, jaki włożył producent w brzmienie, ale te 18 minut były co najmniej w połowie zbyt nudne, abym się tym jarał.

OCENA: 4-\6  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz