1. Dziewiąta chmura
2. Skalpel
3. Druga
4. HopeUKnow
5. REM
6. Izolacja
7. Kent stej
8. Zmora
9. Chcę to widzieć
10. Barman
11. Zagłusz mnie
12. Najtaut
13. Mirror ErroR
14. Fan 3 (Bonus Track)
15. Linie (Bonus Track)
Czwarty legal VNM-a to znowu wydarzenie, ale może nie wywołujące takich spazmów, jak poprzednie albumy. Dla mnie V ma niewykorzystany potencjał przez swoją ciężkostrawną elektroniczną muzykę. Zawsze ku niej dążył, jednak na albumach 834 to miało siłę i pierdolnięcie - teraz tego nie ma. A tym razem, żeby było ciekawiej, to koncept album, oparty na sennych marach - a w klimat wprowadza nas okładka i jej wnętrze, z którego nie wynika nic.
To tylko 13 traków plus dwa bonusy, a producentów aż ośmiu: Du:it, SoDrumatic, Deemz, B.Melo, DrySkull, Czarny, Sherlock, 7inch. To jest taki zestaw, który wywołuje we mnie pewne żachnięcie, bo wiem, że będzie to na wskroś nowoczesna jazda - i taka jest, na szczęście nie ma tu tych rozlazłych, rozmymłanych bitów, które ciągną się bez końca i bez perkusji... Co więcej, znalazłem tu kilka bitów, które są naprawdę niezłe i dałem się im wkręcić. To przede wszystkim 'REM' i 'Izolacja' od B. Melo - chyba najfajnieszy moment albumu. Inne światlejsze momenty to SoDrumatic w 'Zmorze' i Sherlock z 'Zagłusz mnie'. Ale przyznam, że muzyka, zupełnie wyjątkowo, ewoluowała w tą bardziej znośną, dlatego tym razem byłem w stanie powtórzyć ten album wielokrotnie, bez znudzenia i zniecierpliwienia.
Nawet jeśli podkłady mnie nie zawsze przekonują, to na tym albumie V mnie przekonuje i ja to biorę. Może nie w 100%, bo te refreny a la Mrozu, czy jak wolą niektórzy, Drake mode, tchną tandetą i są co najmniej niepotrzebne. Ale najlepsze dzieje się tu pomiędzy refrenami, gdzie Venomdaje nam wniknąć do swojej głowy i opowiada nie tylko o snach, ale są tu też pewne kalki rzeczywistości - bardzo osobiste historie, pokazane jednak z bardzo mało oczywistej perspektywy: 'Izolacja', czyli rodzice opowiadają o synu rapperze, 'Zmora' - narzekanie dawnej nauczycielki na VNMa, HopeUKnow', wyznanie dla przyjaciela, któremu nigdy nie powie tego w twarz, spowiedź barmana w 'Barmanie'... Teksty są naładowane emocjami, wyznaniami, których nie wypada czasem mówić na głos - są jednak opowiedziane z perspektywy osoby trzeciej, więc VNM zachowuje dystans. Gości brak - poza wokalistkami, które dodają tylko klimatu - to płyta osobista, wyjęta prosto z głowy Tomka.
Przyznam, że jest to według mnie najlepszy krążek w dyskografii V. Może dlatego, że jest to tak osobista płyta, może dlatego, że przemyślenia i emocje podane są tak bardzo nieszablonowo... A po trochu dlatego, że muzyka jest tu wyjątkowo strawna, jak na njuskule. Kurcze, w życiu nie myślałem, że będę katował VNMa...
OCENA: 5-\6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz