1. Kiedy Wiozę Się (72 Dziewice)
2. Halleluyah
3. Słowo W Eter
4. Nasty 2 feat. PEKAY
5. 99 Problemów
6. Kilka Słów
7. Życie Życie
8. Sprawdź Mój Vibe
9. Bóg Dał, Bóg Zabrał
10. Ka$$$y (Dziwki)
11. Arribabiba
12. Nie Zmienisz Mnie
13. Nie Pozwolę Ci Odejść
14. Untitled
15. Ten Ogień
16. KTM
17. KTJ
Braddu jest jednym z tych rapperów, którzy nie pierdolą się w tańcu. Jest bezkompromisowy, do bólu szczery i nie przejmuje się twoimi dąsami. Jego kolejny materiał ma tytuł adekwatny do jego postawy i jedną z najgorszych okładek w polskim hip hopie.
To znowu mikstejp, zatem część bitów okazuje się być zupełnie skradziona z rzeczy hamerykańskich. Ale początek albumu to totalny bangier od Lanka - niszczy system i rozpieprza mózg wibrującymi, syntetycznymi melodyjkami - sztos, jeśli chodzi o nowoczesność. Zresztą, inne traki Lanka również koszą (może poza nudnawym 'Kilka słów'), tak jak Manifest i KB. Polscy producenci naprawdę ogarnęli temat nowoczesnego brzmienia po mistrzowsku. Wszystko ładnie zamyka się w ramach trapu i elektroniki i mocno trzęsie bebechami. Druga połowa albumu to pozostałe podkłady, które pochodzą z zagłębi internetu i płyt takich wykonawców, jak Rick Ross, Lefty Capone, a nawet Lil Kim z połowy lat '90 - okazuje się, że Braddu może też jechać na klasycznych bitach. Zdziwiony? Cóż, nie pierwszy i ostatni raz tutaj.
Tak, Braddu ma w dupie, co sobie myślisz, robi swoje. Będzie się chwalił, chlał i ciągnął koks, ruchał dziwki i co tam jeszcze chcesz. Ale nie uważaj sobie, że to degenerat - opowie ci też o życiu i polityce - może w nieco obcesowy sposób, ale za to szczerze. Brzmi to wszystko świeżo i z oryginalną swadą - od razu wiesz, że ten pojeb to Braddu. Ważne jest, że rapper ma swój styl, który naprawdę dobrze wchodzi - jedyne, czego mógłbym sie przyczepić to fakt, że Braddu nieco za bardzo zawija język i nie wszystko da się zrozumieć - ale to może taki trik, żebyś słuchał uważniej... Nie ma tu żadnych skomplikowanych filozofii, Braddu 'nie żyje dla idei, bo jak Ideę przejął Orange, to i jego idee gdzieś zniknęły'. Pozwala sobie nawet na momenty romantyczne ('Nie pozwolę ci odejść'), czy rozkminkowe ('Bóg dał, bóg zabrał'). Kolejną szpilką w twoje dupsko jest gościnny występ... Pikeja. Tak kurwo, Pi to da Kej, Kukulski junior. I wiesz co? On dał sobie radę. Pisałem już, że ten album jest pełen zadziwiających rzeczy?
Braddu ma w sobie coś, przez co słuchanie jego płyt pobudza krew w żyłach do krążenia. Rapper zaskakuje, czasem niesmaczy, czasem odpycha brutalnymi opisami - ale nawet jeśli się coś tu nie podoba, to i tak słuchasz z takim masochistycznym zacięciem. Bo to jest dobre i tyle. A gdyby cała płyta na bitach Lanka? Zniszczenie by było.
OCENA: 5-\6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz