czwartek, 6 grudnia 2012

KONTINUUM - VIXEN

RPS 2012

1. Introwizja Kontinuum 
2. Motywacja 
3. Utworzymy pełnie
4. Dialog 
5. Tworzymy legendy 
6. Przekonania    feat. BISZ
7. Orły 
8. ToVar 
9. Białe gołębie, czarne kruki    feat. KOBRA, KROOLIK UNDERWOOD
10. Drugi Świat
11. Urodziłem się by żyć   feat. EL GREGO
12. New Age     feat. MŁODY M
13. Spokój   feat. NALEF
14. Nafciarz  
15. UFO

    Kolejny album Vixena i znowu RPS na labelu. Poprzednia płyta wywołała u mnie mieszane uczucia, bo niby nie była zła, ale... leżała trochę zbyt daleko od dobrej. Z 'Kontinuum' nie wiązałem żadnych oczekiwań, dlatego podszedłem do płyty na luzie i bez spinki.
    Pomimo, że Vixen sam jest producentem, to tym razem oddał część produkcji innym osobom. Oprócz niego bity robią tu Lanek Beats, Sherlock, Rockets i 101 Decybeli. Muza zrobiła się bardziej przebojowa i bardziej zaawansowana, trochę może nie w tę stronę, w którą JA bym sobie tego życzył, ale to moje prywatne zdanie. Zwyczajnie Vixen zrobił lub pobrał podkłady w podobnym klimacie, co sprawia, że album jest spójny, ale... trąca mnie to nieco radiową tandetą. Nie chcę twierdzić, że to źle, że piosenki są tzw. 'radio friendly', ale one brzmią tak, że mogą rozbujać nawet 12-letnie fanki Biebera. Zbyt 'radio friendly' jest pierwsze 10 numerów. Sporo. 
    Vixen za to ewoluował i poprawił flow i teksty, chociaż muszę się czepnąć masteringu, bo coś tu jest zjebane z wokalami. Zwłaszcza, kiedy wchodzi Bisz i pomimo, że ma jak zwykle świetne wersy, to coś przeszkadza go słuchać. Ale. Wracając do Vixena, zaczął sprytnie kombinować z flow, lekko podśpiewywać, toastować, choć, podobnie jak muzyka, niebezpiecznie zbliża się w stronę tandety dla małolatek. Tym razem jest bardzo osobiście i w sumie ma się wrażenie, że to faktycznie koncept album o kontinuum, bo wszystko obraca się wokół wysokich lotów, dążeniu do celu i perfekcji. I przyznam, że słucha się go dużo lepiej, niż na 'Rozpalić Tłum', do tego goście również tkwią na podobnej, lub wyższej półce. Bisz i Kroolik są świetni, Kobra i Nalef i Młody M oraz El Grego całkiem dobrzy, tak więc liczna warstwa daje spokojnie radę.
    Co mi tu więc zgrzyta? Przez ponad połowę płyty mam wrażenie słuchać płyty dołączonej do Bravo Girl, dopiero od numeru 11 zaczyna się robić nieco mniej cukierkowo, a wręcz bardzo fajnie. Gdyby cała płyta wyglądała tak, jak kawałki [11]-[15], to byłby to jeden z najlepszych albumów roku ('New age' i 'Urodziłem się by żyć'!). Niestety, jest ta pierwsza dziesiątka...      

OCENA: 4\6


1 komentarz:

  1. Przyjemnie się słucha całej płyty.
    Vixen zmiany na plus, to flow. ;-)

    OdpowiedzUsuń