sobota, 21 grudnia 2013

PORK PORES PORKINSON - PSYCHOTHERAPY

Labirynt 2013

1. PPP 
2. Jak powstają numery
3. Odludzie    feat. SZAD 
4. Musimy iść 
5. Śmiertelnie poważnie
6. Nie lubię 
7. Ludzkie zoo 
8. Meloman 
9. Mam pełen bak    feat. NULLO 
10. Revolta 
11. S.O.S.
12. Byłeś wilkiem 
13. Strzał
14. To nie rozgłos
15. Urobos - Outro

    Porkinson to juz ostatni członek Trzeciego Wymiaru, który wydaje wreszcie swoją solówkę. W tym czasie Szad zdążył wydać już dwa legale, Nullo jeden, za to dwa nielegale. A Pork czekał. Nie byłem pewien, czy nie przedobrzył, ale wyszedłem z założenia, że nawet taki rapper jak Pork coś spieprzy i tak pewnie będzie wystarczająco dobre. No nie wiem.
    Płytę, mniej więcej po równo, robili Donatan, DJ Creon i White House - oprócz nich po jednym bicie dał Kris SCR, a dwa Ślimak - którego podkłady osobiście bardzo lubię. Bitmejkerów wspomagają na talerzach DJ Slime, DJ Qmak, DJ Element oraz sam Creon. To czysta klasyka, oparta na samplach, do tego całkiem fajnych, choć nie brakuje tu kombinatorstwa z żywymi instrumentami, jak np. gitara w 'Musimy iść'. I to właśnie Creon nadaje płycie zdecydowane brzmienie, jednak w moim mniemaniu to Whitehouse rozwala tu system - przede wszystkim genialnym, sytym podkładem do 'Nie lubię', ale i prawdziwie rewolucyjnym 'Revolta', czy nieco trip hopowy 'SOS'. Nie znaczy to, że Creon jest słaby: 'Mam pełen bak' to równie wyborny killer, miażdżący czoło ciężarem. No i może nieco niedoceniany Ślimak, na którego zwróciłem uwagę już dwa lata temu, a potrafi zrobić rzeczy naprawdę ciekawe: 'Ludzkie zoo' z samplem z przedwojennego swingu, czy oparty na muzyce poważnej 'Urobos'. Donatan z kolei dał podkłady nieco bardziej eksperymentalne, choć mocno osadzone w korzeniach rapu. Mocno, energicznie, porządnie.
    Pork wyjaśnia wszystko już w pierwszym kawałku - zawarta jest tu cała ideologia albumu oraz jego koncept. 'Jestem Pork Pores Porkinson, trzy osoby wbite w jedną \ I choć to chore, to biorę to, bo to moje piętno'. Pierwsza strona racjonalna, druga lubi się nawalić, trzecia z kolei eksperymentalna - i tak to właśnie każde z trzech alter ego się przenika. To niejako rozmowa z psychoterapeutą, który przepytuje Porka z jego życia i wspomnień. A rapper opowiada swoim zdartym głosem i szybkim flow, w którym przeskakuje od rymu do rymu z zadziwiająco zmienną prędkością. Nie jest to coś nowego, ale rzetelny, znany z płyt 3W styl, który ma w sobie coś takiego, że nie da rady odmówić mu umiejętności. To dlatego Pork jest sam na płycie, poza dwoma kawałkami z kolegami z 3W. Jest zdolny do wypełnienia sobą sześćdziesięcioparuminutowego albumu bez zwalniania i wypełniaczy. Goście są zupełnie zbędni, bo cała trójca w osobie Poresa wystarczy i dodatkowe osoby mogłyby zaciemniać obraz i zepsułyby koncept. Najlepsze? Nie lubię, Muszę iść, Mam pełen bak i Strzał.
    Zgodnie ze spodziewaniem, to naprawdę dobra płyta. Pork nie jest lirycznym wirtuozem, ale jego sposób składania rymów jest zadziwiający, bo nie dość, że wszystko jest poukładane na bitach wręcz pedantycznie, to jeszcze ma sens. A na tak dobrych bitach dobry emce potrafi zrobić rozpiździaj. Żebyśmy się dobrze zrozumieli - to nie jest genialny album, bo trochę tu brakuje do ideału - jest to porządny album, nagrany i wydany z troską o słuchacza i może się naprawdę podobać. Ja biorę.

OCENA: 5-\6


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz