1. Universum feat. NIKOLA PUSTAŁA
2. Pęd powietrza feat. ROVER
3. Jekaterina nie żyje
4. Siema hejter feat. PYSKATY
5. Dupy z LO
6. Nie mam już sił
7. Esperanto
8. Czy pozwolisz feat. MAGDA WAC
9. Mentalista feat. MIUOSH, MAM NA IMIĘ ALEKSANDER
10. OOBE
11. Sara
12. Mroczny rycerz
13. Wszystko znieść
Już kilka lat temu, kiedy wpadłem na nielegale Planet ANM byłem pewien, że to tylko moment, kiedy znajdzie się on na legalu. Z czasem moje wrażenie wydawała się dzielić rapowa społeczność. Po zeszłorocznym 'Pasie Oriona', Planet kontynuuje współpracę z Eljotem, a Aptaun wreszcie zdecydował się wypuścić krążek na legalne półki.
W tym duecie Eljot w całości robi muzykę, która najwyraźniej odpowiada Planecie, bo pomimo pewnych tarć jakiś czas temu, kontynuują oni współpracę. Muzyka na tej płycie jest specyficzna i niekoniecznie strawna i łatwa dla wszystkich - mnie samemu zaczęła wchodzić dopiero za którymś razem, choć do pierwszego kawałka przekonał mnie dopiero wokal Nikoli, bo nie znoszę tych rozlazłych, bezperkusyjnych, astralnych podkładów. Ale tego jest tu najmniej (pierwszy i ostatni kawałek), na szczęście te bity są zrobione z uczuciem i choć przebija tu melancholia, mają one w sobie coś głębokiego, co trafia. Eljot operuje nie tylko elektroniką, ale również używa sporego spektrum instrumentów, głównie klawiszy, ale przecież nie tylko. Co więcej, nie stroni on od sampli - weź pęd powietrza z zatykającym samplem z 'Manii szybkości' od naszych klasycznych heavy metalowców z Fatum.
Na tej planecie pada deszcz. Tak, można otworzyć parasol, czy schronić się pod daszkiem, ale w sumie nie zawsze jest po co. Wszak deszcz zasłoni spadające łzy - w zasadzie to jedno i to samo. A nie są to łzy szczęścia, raczej te gorzkie, bo większość materiału zajmuje roztkliwianie się nad damsko-męskimi tarciami. Pomiędzy emocje wchodzi czasem alkohol, czy pozwolenie sobie na jakieś szaleństwo, ale wszystko i tak kręci się wokół dupy. W płycie należy czytać jak w książce - wyrywanie poszczególnych wersów nie ma tu sensu, bo tworzą one pełną całość. Mimo, że trafiają się tu celne hasztagi i naprawdę dobre wersy, to są one tak połączone z przodem i tyłem, że cytować pojedyncze wersy jest bez celu. Planeta trzeba słuchać, bo jest tam tak wiele treści i często prawdy, nie tylko o nim samy, ale także w ogóle, że po jakmś czasie zaczynasz się utożsamiać z rapperem. To jakbyś oglądał dramat obyczajowy w rzeczywistości Sin City: czarno-białej i deszczowej, z dymem cygara itd. Do tego mamy tu kilku gości, którzy stoją na wysokości zadania i świetnie wkomponowują się w całość - zwłaszcza Rover, a i Nikoli słucha się wybitnie.
Na pozór album melancholijny i romantyczny, ale to nie prawda. Jest głęboki, pełen osobistych emocji i bólu. To arcyciekawy materiał, dający dużo do myślenia. Taki, który wyszedł o idealnej dla siebie porze - latem nikt tego nie będzie chciał słuchać, chyba, że będzie ono wyjątkowo zimne i deszczowe. Bo na tej planecie tak jest permanentnie.
OCENA: 5\6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz