1. Tylko Śmierć może mnie zatrzymać
2. Nie wszystko stracone
3. Labirynt feat. GOSIA BERNATOWICZ
4. Fuck #
5. Singiel
6. Za horyzontem feat. PAULINA SZURNICKA
7. Piętno dilera feat. CHADA
8. Bajka
9. Oczy szeroko otwarte feat. KROOLIK UNDERWOOD
10. Ojcze nasz
11. Wybór feat. GRIZZLEE
12. W moich butach 2
13. Krzyk feat. GOSIA BERNATOWICZ
Kaen to idealny produkt medialny. Chłopak z problemami, schowany za maską, dissowany przez fanów 'dorosłego' rapu i kochany przez gimbazę. Kontrowersyjny. I wydaje go Prosto, a każdy album sprzedaje się jak świeże bułeczki. I cokolwiek by nie mówić, Kaen wie, jak sprzedać swój materiał - przy czym słowo 'sprzedać' występuje tu bez negatywnych konotacji.
Ive rozwija się wraz z każdym albumem Kaena. Tutaj dostajemy klasyczne bity, podszyte nieco klimatem Aftermath Records. Nie ma tu zbytecznego umartwiania się, rozlazłych cloudów - wręcz przeciwnie, solówki na gitarze elektrycznej tylko uświetniają podkłady, zamiast zamulać pseudo romantycznymi riffami. Klapiące, pełne werwy perkusje stanowią energetyczne koło zamachowe dla oszczędnych, ale konkretnych sampli, z których Ive buduje swoje podkłady. Nie jest to wielki majstersztyk - to po prostu bity, które doskonale pasują do rappera i stanowią dla niego odpowiednie tło. Ive wspomagany jest przez DJ Noriz, DJ Frodo i DJ Grubaz - i tylko jest jedno ale: te bity naprawdę śmierdzą Dr. Dre i jego kolegami z czasów Aftermath i Shady...
'Leszcze mnie dissować chcą, no bo polski sen mam \ Żaden z was nie będzie mną – robię ostry Wietnam' - w sumie z jednej strony wydaje się, że Kaen ma w dupie, co o nim krzyczą hejterzy. Z drugiej jednak zbyt wiele panczy leci w kierunku owych hejterów, żeby uwierzyć, że zupełnie go to nie obchodzi. Ale to tym lepiej dla gry. Polski Eminem? Na pewno Kaen się inspiruje, ale przecież z każdą płytą odchodzi od tej maniery, zmieniając ją na swoją własną - podobną, ale inną. 'Zrozum ty zrobiłeś ze mnie chłopcze gwiazdę \ Nadal ten normalny chłopak, to twój kompleks właśnie'. Coś w tym jest, c'nie? Tym bardziej, że Kaen, choć nadal bywa brutalny i obrazoburczy, to nie bawi się już w ociekające krwią historyjki. Teraz to jego życie: nadal brudne i pełne bólu i niezrozumienia, ale przynajmniej namacalne, bo dziejące się gdzieś w mieszkaniu obok. I pozostaje tylko w powietrzu pytanie: gdzie jest Bóg? To płyta, która jest pewnie jakąś terapią, sposobem na pozbycie się demonów z szafy (#cleanin' out my closet). I to pewnie dlatego Kaen zaprosił prawie tylko i wyłącznie wokalistów. A jedyny rapper, Chada, jest tu, szczerze mówiąc, zupełnie zbyteczny.
Nigdy nie byłem przeciwnikiem Kaena - nie byłem również jego fanem. Nie można powiedzieć, że jest słabym rapperem - może nie podobać się jego stylówka. Nie można powiedzieć, że jego płyty są słabe - można ich nie rozumieć i nie pochwalać treści. Ja zawsze miałem wypośrodkowaną opinię - było różnie. Ale tym razem to zdecydowanie najlepszy album Kaena. Dopracowana, ciężka, ale nie obrzydliwa. Tym razem rapper naprawdę się postarał...
OCENA: 4+\6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz