czwartek, 26 lutego 2015

O.S.T.R. - PODRÓŻ ZWANA ŻYCIEM

Asfalt 2015

1. Prolog
2. Nowy dzień
3. Hybryd
4. Wampiry budzą się po 12.00
5. Pistolet do skroni
6. Podróż zwana życiem   feat. SACHA VEE
7. Kraina karłów   feat. CADILLAC DALE
8. Rise Of The Sun   feat. CADILLAC DALE
9. Post Scriptum
10. Grawitacja
11. Nie do rozwiązania
12. Ja Ty My Wy Oni feat. SACHA VEE
13. Keep Stabbing
14. Gdybym tylko chciał
15. Fizyka umysłu
16. Kilka zdań o…
17. Lubię być sam
      
    To przełomowa płyta w karierze Ostrego. Swoista podróż w przeszłość, przez całe życie, aż po to, co czeka go gdzieś w oddali. Już wydanie płyty, wykonane przez Forina, wprowadza nas w autobiograficzny nastrój: w pudełku znajduje się biały jewel case z cdkiem oraz dwanaście kartek, niczym z kalendarza. Na odwrocie każdej grafiki wypisane sa najważniejsze wydarzenia z życia Ostrego.
    Produkcyjnie, to już nie jest ten sam Ostry, jakiego znamy z poprzednich płyt. Dojrzał? Doszedł dopewnego punktu i skręcił, nie widząc sensu brnąć dalej w tym samym kierunku? A może to zwykły skok w bok? No cóż, co by to nie było, jest inaczej. Kolaboracja z Killing Fields poszła raczej w stronę holenderską. Zniknęły sample, zniknłęy bumbapy, nie ma klasyki, jakiej być może mogłeś się spodziewać. Są spokojne brzmienia, poukładane na bitach i podbite gęstym basem. Wszystko leci bez pośpiechu, a jednak z energią - to taka muzyka, która poniesie cię z świat, jeśli jej pozwolisz: założysz słuchawki i ruszysz w miasto. Owszem, uważni słuchacze płyt Ostrego zauważą, że podobnych brzmień co tutaj trochę już poszło, ale nie były one dominujące. Teraz mają one płytę na wyłączność. Ostry mówi, że to muzyka dla dorosłych i ciężko się z nim nie zgodzić. Głowa sama się kiwa z wolna, te dźwięki ruszają, bo choć nie ma tu sampli i klimatu poprzednich albumów, brzmienie jest nadal w większości klasyczne (czasem słychać inspirację dubstepami, czy innym njuskulem) - ale w inny, bardziej zaawansowany sposób. I nikt teraz nie powie, że Ostry się skończył i za dużo robi. Przeciwnie, on się dopiero tu zaczyna.
    To autobiografia, więc nie będzie tu gości - no, poza wokalistami, którzy tylko ubarwią rymy swoim głosem. Ostry rozprawia się tu sam ze sobą i swoim życiem, dlatego znajdziemy tu mnóstwo wspomnień i przemyśleń - na każdy życiowy temat. Opowiada o początkach swojego rapu, o mieście i dzielnicy, o problemach z własnymi dzieciakami - ale wybiega również w przyszłość. Jest szczery i pozwala sobie na konkluzje, z którymi nie wszyscy muszą się godzić. Zapytuje o siłę i sens miłości, stara się trzymac twardo na ziemi, ale spełniać marzenia... Trudno o bardziej osobistą płytę. I dobrze, bo poznajemy tu Ostrego jako zwykłego człowieka - nie znanego i rozchwytywanego rappera i producenta, tylko osobę, która posiada rodzinę, czasem jest zmęczony, czasem wściekły... Myślę, że ludzie po trzydziestce dużo łatwiej przyswoją ten materiał, bo będą po prostu wiedzieć, o czym Ostry mówi...
    To niezwykle równa rzecz - zarówno muzycznie, jak i tekstowo. To podróż przez życie, którą odbywa się nieco przez szybę. Wprawdzie uczestniczymy we wszystkim, co się dzieje, doświadczamy na własnej skórze, ale to nie jest nasza opowieść - jesteśmy tu jakby przypadkiem. Nie zmienia to jednak faktu, że to bardzo przyjemna wyprawa. Jak to powiedział Ostry: 'to nie hip hop nas zmienił, to my zmieniliśmy hip hop'. Tak, przynajmniej ten polski.

OCENA: 5\6


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz