wtorek, 19 listopada 2013

SŁOŃ & MIKSER - DEMONOLOGIA II

Unhuman Familia 2013

CD 1
1. 206
2. Intro feat. BRASSI (Bloodstained)
3. Lovecraft feat. BRASSI (Bloodstained)
4. Król szczurów
5. WCM3
6. Koyaanisqatsi feat. PALUCH, ANTEK PC PARK
7. Suro
8. CHCWD 
9. Gabinet Luster
10. Super Partia 
11. Winda
12. 86    feat. ERIPE, KAEN, PIH
13. Pan Patryk jedzie na biwak
14. Dj Kostek Intermission

CD 2
1. 200 mln Insektów
2. Slasher
3. Gra o tron feat. SHELLERINI
4. Ania
5. Bajkowe pato
6. Efekt Lucyfera feat. KACPER HTA, GRUBAS/WZW
7. Tacy Sami 
8. Blizny (Mea culpa) feat. JONGMEN
9. Baran
10. Stylowo    feat. JINX, TE-TRIS
11. Zagłada część 1: Wirus T
12. Zagłada część 2: ZH
13. Prosty Przekaz

    Druga część Demonologii była sukcesem już zanim wyszła - po pojawieniu się na półkach zaczął się szał, najwyższe miejsca na OLiS-ie, jaranie się na forach i... zawód wśród niezależnych recenzetów. Pierwsza rzecz, jaka rzuca się w oczy, to świetna okładka, jednak chwilę później dostrzegasz 3 cd. TRZY! Na szczęście jeden to wideo z nagrywania płyty, ale ja z założenia (i doświadczenia) nie wróżę albumom dwupłytowym sukcesu. Nie było w Polsce jeszcze albumu z dwiema płytami, które da się przejść bez bólu. Ba, w Stanach wymienię może 3-4.      
    Oczywiście, za stronę muzyczną odpowiada w całości Mikser, bo skoro 1\2 duetu to producent, jak mogłoby być inaczej? Wprawdzie to tylko jeden bitmejker na dwie płyty, ale Mikser na szczęście robi fajne i całkiem zróżnicowane podkłady, zachowujące jednak klimat zagrożenia. Mikser ma w repertuarze bity ciężkie, rodem z podziemia NY, ale i takie cykające i połamane, jak z Memphis i okolic. Pośród aż tylu minut muzyki na pewno znajdą się rzeczy gorsze i lepsze i tak jest. Są naprawdę wyśmienite podkłady ('Król Szczurów', 'Ania', '86'), są również znacznie gorsze ('CHCWD')
    Słoń to 'chory rap, chore bity i chora gadka, styl tak brudny, że majk się zatkał'. O ile flow Słonia i przyjęta stylówka są zdecydowanie na plus, to już to co mówi nie zawsze jest na miejscu. Nie chodzi o to, że od barwnych opisów śmierdzącej cieczy sączącej się z sutków kobiety w ciąży może się komuś chcieć rzygać. Takich paskudnych tekstów - nie horrorcore'owych, ale to wręcz turpizm posunięty do granic: 'To jest horror Hip Hop dziwko, jak nie chcesz słuchać to skończ \ Zamrożę kawałek gówna, żeby później Cię nim dźgnąć \ Bardzo cieszy nasz twój zgon, więc umieraj, giń, zdychaj \ Trudno będzie Ci hejtować z naostrzonym stolcem w kichach' i chociaż Słoń mówi, że 'Podobno jestem ekscentryk, jestem chamski i chory \ Dostaniesz zamiast cukierka obrzezany klitoris', ale te teksty nie są w większości straszne, tylko paskudne. Z drugiej strony można pogratulować bogatej fantazji, bo faktycznie, pod płaszczykiem zabawnego tytułu 'Pan Patryk jedzie na biwak' kryje się rzeczywiście historyjka rodem z horrorów B-klasy. Ok, Słoń ma to w dupie, że komuś się nie podoba 'Nie jeden mentalny karzeł, chce zostać dziennikarzem \ nie wyszło mu w muzyce, więc mnie krytykuje błazen \ Ci życiowi partacze jada po nas na blogach \ śliniąc się jak dziwka z zajęczą wargą podczas loda \ Wszystkich hejtów po drodze, mogę fiutem nakarmić \ umyj zęby, bo mój koń nie lubi brudnej stajni'. Jasne, że to nie jest dla każdego, jednak popularność, jakimi cieszą się te paskudne słowa jest zadziwiająca. Innym rozdziałem tutaj są goście - zasadniczo zbędni. Bo o ile Eripe, Pih, Paluch, Szelka i Tet jeszcze dają radę (niektórzy całkiem nieźle nawet), to Antek z PC Parku to już totalna żenada, Kaen nie jest straszny, tylko infantylny, Kacper, Jongmen, Jinx i Grubas są nijacy i nic nie wnoszą.    
    Nie chciałbym być źle zrozumiany, bo doskonale wiem, znam i słucham płyt horrorcore ze Stanów i cenię sobie klimat, jaki potrafią zrobić Insane Clown Posse, Natas, czy choćby Gravediggaz. W takim stylu np. jest 'Slasher', 'Ania' (świetny bit!) czy 'Król szczurów', ale takie 'Suro' to już zupełnie drugi biegun - śmierdzący, choć sam osobiście bardzo lubię opowiadania o Cthulhu - Słoniowi jednak bardzo daleko do finezji H.P. Lovecrafta. On wali w ryj 'kijem do kendo' i 'kopie w łeb jak Van Damm'. Podsumowując, płyta, zgodnie z przewidywaniami, jest za długa - wystarczyłoby naprawdę 14 najlepszych traków i byłby kosmiczny album. 101 minut wylewania krwi, ropy i innych płynów ustrojowych, to trochę sporo. Płyta nie jest zła, ale Słoń przesadził i to w kilku kierunkach: długości, obrzydliwości (tak, wiem, że to konwencja, a jednak) i zaproszonych gości.    

OCENA: 4-\6


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz